Stało się – „brazylijscy tytani metalu”, czyli legendarni bracia Max i Igor Cavalera jako Cavalera Conspiracy odwiedzili Polskę w ramach trasy promującej ich wydawnictwo – „Inflikted„.
Koncert był zajebisty – ale zacznijmy od samego początku.
Z domu wyruszyłem stosunkowo wcześnie, na miejsce dotarłem szybko, jednak okazało się, że Fred, z którym się ustawiłem, miał problem z dotarciem. Tak więc „podskoczyłem” po niego i jego kumpla i we trójkę wróciliśmy pod Stodołę – była 19:20, więc czasu pozostało jeszcze dużo.
Support – The Supergroup – zaczął grać mniej więcej punktualnie – spóźnienie ledwie kilka minut. Było żywiołowo, jednak dało się poznać, na kogo Stodoła czeka.
Po ciągnącym się w nieskończoność rozstawianiu/poprawianiu/sprawdzaniu sprzętu w pewnym momencie zrobiło się ciemno, potem czerwono i rozległ się dźwięk syreny policyjnej*, po czym wszedł Max, przywitał się i zapowiedział pierwszy kawałek następującymi słowy: „Inflikted! Show no mercy! Motherfuckin’ WICKEEED!„. I zaczęło się piekło! Cała sala skacząca i krzycząca wraz z Maksem – dla takich chwil się żyje!
Po „Inflikted” krótkie intro i jedziemy dalej – „Sanctuary” z Markiem na chórkach w końcowej fazie utworu, potem „Terrorize„… i pierwszy numer z Sepultury – „Refuse/Resist„. Szał ciał, rozpierducha i ogólnie Chaos A.D. 😉 Dalej było „The Doom of All Fires„, błyskawiczny „Hex” który skończył się zanim jeszcze się zaczął (przed początkiem utworu dane nam było dowiedzieć się, że pierwotnie miał się on nazywać „Buffalo Soldiers High on Crack” – ot, ciekawostka) i „Hearts of Darkness„.
Po tym ostatnim na scenę wszedł, zapowiedziany przez Maksa i przywitany przez publikę chóralnym „What’s up, Richie!„, nie kto inny jak Richie Cavalera – co zrobiło za zapowiedź następnego numeru, na który czekałem najbardziej – „BLACK ARK„. Obyło się niestety bez początkowej „inkantacji”** („I’ll be the end and the beginning…„), a partię tekstu Joe wykonał Max (i zdaje mi się że niecałą), ale i tak numer wymiótł. Dla mnie zdecydowanie utwór wieczoru.
Po „Black Ark” kolejny szał ciał – „Attitude” Sepultury.
„I WON’T TAKE IT!
I WON’T TAKE IT!
I WON’T TAKE IT!
I WON’T TAKE IT!”
Dalej „Bloodbrawl” (bez akustycznej końcówki) i trochę Sepultury: „Arise„, które mniej więcej w połowie płynnie i niezauważenie przeszło w końcówkę „Dead Embryonic Cells„, następnie „Territory„, „Symptom of the Universe” (cover Black Sabbath), „Policia” (cover Titas) i „Inner Self„. Krótka przerwa na konspirację – „Nevertrust„, później znowu Sepultura – „Troops of Doom„. Potem chyba zespół na chwilę zszedł ze sceny, pojawił się Igor, a wraz z nim wołania publiki: „Igor – solo! Igor – solo!„. Solówki żadnej jednak nie uświadczyliśmy, za to na scenę ponownie wyszła reszta zespołu… razem z Bayerem – wokalistą Supergroup – i zagrali „ROOTS BLOODY ROOOOOTS„. Bayer, jak nietrudno się domyślić, robił za główne wokale.
Potem już tylko „Must Kill„*** i „Dzienkuja, Warsaw!„.
Jeszcze w trakcie „Must Kill” przesunąłem się trochę bliżej barierek (cały koncert stałem trochę dalej), żeby złapać pałeczki/kostki – nie udało się, nie udało się też złapać rzucanych wód/powerade’ów/coca coli, za to kiedy stałem już przy samej barierce przemiły pan ochroniarz wręczył mi setlistę \m/ Tak więc kolejne utwory wypisywałem wg niej, chociaż dałbym głowę że dwa-trzy utwory były w innej kolejności. Ale nevermind.
Po zdobyciu setlisty opuściłem salę, stanąłem żeby kupić coś do picia, nagle dostrzegłem wytatuowane u kogoś na szyi dość charakterystyczne wydłużone ramię pentagramu z loga Vesanii… tak, tak, stał tam Orion, stał też Nergal z dziew… z kobietą. Nie, nie zdobyłem autografów, nie pytajcie czemu bo sam nie wiem ;p
Kilka minut później znalazłem Freda z kumplem, dowiedziałem się że zrobili sobie zdjęcia z Markiem i Johnym (basistą). Odprowadziłem ich do metra i wróciłem do domu.
*nie wiem, jakim cudem to pamiętam, chyba już kiedy zrobiło się czerwono duchowo oddaliłem się od tego miejsca ^___^’
**albo jej nie słyszałem…
*** chociaż głowę bym dał że to RBR było grane na końcu
Nie pojechałem… ;(
Trudno, trzeba czekać na trasę promocyjną Conquer’a.
Ja już powoli odliczam czas do moich odwiedzin Stodoły, mam nadzieję, że śledzi nie będzie 😉
me no unterstanding, jakich śledzi? 😛
no ścisku xD
To sardynek raczej
śledzie też, w beczce albo w puszce 🙂
W ustach.